Rozkwit Wielkiej Wyspy to początek XX wieku (zresztą to w ogóle najlepsze lata Wrocławia- wtedy postaje Hala Stulecia, Most Grunwaldzki, mamy tu wystawę światową...). Mimo tego że całość jest dość niemiło otoczona Odrą z jednej strony a kanałem burzowym (który jednak też funkcjonuje jako Odra, tyle tu odnóg... :)) i często była podlewana to po uregulowaniu biegu rzeki w tamtej okolicy ładnie ją zaludniono. Niedaleko jednak podczas tegorocznej "powodzi" (bo we Wrocławiu powiedzmy sobie szczerze- ta powódź jakaś straszna nie była, nieporównywalne jest to ze wschodem kraju) walczono o utrzymanie grobli Łanieskiej, tak więc wciąż jest to teren monitorowany. Ale suchy na razie :)
My byliśmy na Sępolnie i dowędrowaliśmy groblą nad kanałem do Bartoszowic. Sępolno zostało wybudowane w latach 20' i 30' XX wieku, na planie orła. Na stronie sepolno.wroclaw.pl znalazłam świetne porównanie z czarnym orłem dolnośląskim. Na tej stronie można sobie naprawdę wiele informacji doczytać.

Na środku Sępolna jest plac, tzw. Błonia- skwer Powstańców Warszawskich. Na jego brzegach stoi wielka szkoła podstawowa nr 43 (podczas wojny- obóz pracy przymusowej dla kobiet, brr...) oraz niezbyt zachwycająca bryła- kościół ewangelicki Gustawa Adolfa, należący do parafii św. Krzysztofa. Kiedyś znajdowały się w nim dwa kina, dlatego na jakichkolwiek zaproszeniach na imprezy odbywające się tam jest wzmianka- dawne kino Światowid. Dla szukających lokalizacji- ul. ks. Brzóski, między głównymi ulicami Sępolna, czyli Kosynierów Gdyńskich i Partyzantów. Nas ten kościół przeraża lekko niestety... Ale działalności w środku jesteśmy bardzo ciekawi :)

z boku przynajmniej bardziej przypomina budowlę sakralną niż- bardzo przepraszam- wieżę do ćwiczeń strażackich :P\

Tuż obok mieszkają sobie i wspierają mieszkańców Joannici. I tu już budynek naprawdę bardzo ładny :)

Szliśmy sobie dalej ulicą Kosynierów Gdyńskich i zamiast skręcić w ulicę Monte Cassino (na Sępolnie jest masa ulic nawiązujących do wojska, na Biskupinie zaś jest królestwo malarzy) minęliśmy cmentarz świętej Rodziny i weszliśmy na groblę. Ta wciąż pamięta majowe zmagania:

Kilkadziesiąt- kilkaset metrów dalej, idąc slalomem pomiędzy rowerzystami i innymi spacerowiczami :) jesteśmy już na wysokości Bartoszowic,

przy chyba najpiękniejszym moście Wrocławia- Bartoszowickim właśnie. Naprawdę urocze miejsce, na wodę też można sobie popatrzeć bo pod mostem jest śluza- z jednej strony płynie spokojnie, z drugiej mocno się burzy :)


Aż szkoda że tylko tyle obeszliśmy, ale byliśmy z córą, a tą trzeba kłaść spać o odpowiedniej porze :) Może kiedyś tam "wrócimy" na stałe, spełniając marzenie o mieszkaniu tam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz